Jeszcze kilka lat temu trasy rowerowe w Polsce ograniczały się do kilku krótkich odcinków, które bardziej budziły ciekawość niż rzeczywiście przydawały się miłośnikom dwóch kółek. Stopniowo, wraz z poprawą infrastruktury drogowej pojawiły się dłuższe kawałki, które rosły wraz z napływem funduszy unijnych. Dzięki temu możemy obecnie pochwalić się kilkoma interesującymi ścieżkami.
Epidemia koronawirusa wiele zmieniła w naszej mentalności. Zamknięcie w domu na kilkanaście dni sprawiło, że zaczęliśmy doceniać to, co nam zabrano – możliwość obcowania z naturą. Trzeba uczciwie przyznać, że wcześniej udało nam się o tym zapomnieć w natłoku innych, czasem bezsensownych rozrywek. Przed pandemią kolarstwo czy turystyka rowerowa ograniczała się do objechania pobliskiego parku lub obejrzenia wyścigów kolarskich, postawienia paru złotych na Rafała Majkę czy Michała Kwiatkowskiego wykorzystując przy tym STS kod promocyjny.
Tymczasem po kilku dniach w czterech ścianach zapragnęliśmy wolności. A ją najlepiej poczuć pedałując wśród pięknych gór, łąk i lasów. Więc kiedy epidemia już nieco zelżała spora część Polaków ruszyła na trasy. I nagle okazało się, że jest kilka tras dzięki którym można trochę ten nasz kraj zobaczyć.
Największą popularnością, zwłaszcza pod względem zdjęć na portalach społecznościowych cieszyła się chyba najbardziej znana trasa rowerowa w Polsce – Velo Dunajec. Nawet w gorsza pogodę czy po pierwszym śniegu miłośnicy tej formy ruchu mobilizowali się, aby przejechać choćby kawałek. Bo widoki są rzeczywiście niesamowite. Małopolska nosi swoją nazwę nie przez przypadek. Na stosunkowo niedużym terenie można sporo zobaczyć. Zwłaszcza gdy wyrusza się z Zakopanego, a kończy wyprawę w okolicach Tarnowa. Trasa nie wiedzie jednak wzdłuż słynnej Zakopianki. To znaczy trochę wiedzie, ale w Nowym Targu odbijamy na Szczawnicę, Nowy Sącz i przez Jezioro Czorsztyńskie dalej wzdłuż Dunajca. Kto raz przejedzie choćby kilka kilometrów, ten nie zapomni.
Nie mniej do zaoferowania ma nasze Pomorze, a zwłaszcza zachodnia jego część. Miłośnicy turystyki na dwóch kołach z pewnością znają Velo Baltica, czyli fragment europejskiego szlaku EuroVelo10. Trasa przebiega w większości wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego, od Kołobrzegu aż do Jarosławca. Potem wbija się w głąb lądu i kończy w Słupsku. Dzięki tej inwestycji udało się uporządkować nieprzejezdne dotąd tereny i udostępnić je dla turystyki. Jeśli dodamy do tego Blue Velo i Trasę Pojezierzy Zachodnich, to okaże się, że ta część naszego kraju to prawdziwy raj dla rowerzystów. Do tego trzeba dodać, że są to tereny niezbyt wymagające pod względem kondycji. W zasadzie nic tylko jeździć.
Warto też wspomnieć o urokliwej i bardzo popularnej „końcówce” EuroVelo 10. Rozpocząć możemy ją na Kaszubach, a dokładnie w Wejherowie, a potem w dosyć komfortowych warunkach przejechać przez Puck i Władysławowo, aż na sam koniec Półwyspu Helskiego. Będzie to z pewnością atrakcyjna alternatywa w stosunku do wielokilometrowych korków w których stoją co roku turyści, aby dojechać na Hel. Na tym oferta tras się nie kończy. Pięknie z Czechami współpracuje Województwo Śląskie tworząc Żelazny Szlak Rowerowy. Rozwija się także pod względem infrastruktury Podkarpacie, a także Kaszuby i Bory Tucholskie. Dzięki temu całe rodziny zaczynają wybierać wypoczynek w Polsce, a na samochodach coraz częściej widać zamocowane trzy lub cztery rowery w różnych rozmiarach.