Pogoda ostatnimi czasy płata nam takie figle, że Święta Bożego Narodzenia mamy bez śniegu, natomiast na Wielkanoc możemy śmiało lepić bałwana lub iść na sanki. Pamiętam jak w tym roku z niecierpliwością czekałem na to, aż śniegi puszczą i na dobre będę mógł zacząć sezon rowerowo-biegowy. Dało się zauważyć straty w formie po zimie, która przedłużała się w nieskończoność i skutecznie utrzymywała czapy śniegu leżące w lesie aż do kwietnia. Skoro mam dłużej czekać na pełne rozpoczęcie sezonu, dlaczego nie przedłużyć go chociażby do Bożego Narodzenia? Nie należę do grupy ludzi, którzy z utęsknieniem w oczach wypatrują tychże świąt, jednak możliwość odwiedzenia rodziny i małej przejażdżki do Bielska Podlaskiego wydawał się być ciekawą opcją zwłaszcza, że na niebie nie było żadnych chmur, jedynie trochę wiało. Dodatkowo pomysł ten skutecznie rozwiązywał problem przekarmienia świątecznego, ot 50 km na rowerze w jedną stronę zapewne pozwoli spalić nieco kalorii. Tak więc wstałem rano, spakowałem rzeczy na zmianę i ruszyłem w stronę Bielska. Po drodze przejeżdżałem przez nowo-otwarte przejście podziemne, więc udało mi się cyknąć parę fotek i podzielić się z wami moją opinią na jego temat. Wracając do samej trasy na Bielsk, chciałem ominąć krajową 19stkę, dlatego tez z al. Piłsudskiego pojechałem w stronę ul. Mickiewicza i dalej cały czas prosto na Stanisławowo i Wojszki. Pomimo tego, że na kalendarzu widniała data 25.12.2013, widok zielonych pól sprawiał wrażenie, iż wiosna nadchodzi wielkimi krokami.
Droga choć prosta, tego dnia nie należała do najłatwiejszych, ponieważ nieustannie musiałem jechać pod wiatr. Mniej więcej w połowie drogi w miejscowości Wojszki zrobiłem, krótki postrój na świąteczne zakupy w małym sklepiku – buteleczka wódki, która w ciągu pozostałej części drogi zdążyła się dobrze schłodzić i tym samym w sam raz nadawała się do konsumpcji :). Od Wojszek dzielił mnie nieduży dystans do rzeki Narew, którą na swoich trasach dosyć często zdarza mi się przekraczać. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji wybrać się na kładki w Śliwnie, to nadchodzący sezon rowerowy polecam zacząć od tej trasy.
Nie wiem dlaczego, ale Narew w tym miejscu kojarzy mi się z wędkowaniem, choć o ile dobrze pamiętam nie udało mi się nigdy tutaj złapać żadnej większej ryby.
Droga na Wojszki jest kiepskiej jakości, na jednym pasie brakuje asfaltu, dlatego też raczej nie jest zbyt często uczęszczana. Latem możecie dojechać nią praktycznie nad samą Narew i wrócić przez Juchnowiec żeby nie jechać tą samą drogą dwa razy.
Ja natomiast musiałem wskoczyć na 19stkę i ruszyć w stronę Bielska Podlaskiego. Na miejsce dojechałem trochę zmarznięty, ale cały i zadowolony z przejechanego krótkiego grudniowego odcinka. Święta spędziłem w domu moich dziadków, w którym teraz mieszka mój brat z żoną, synem i wujkami. W trakcie świętowania, wyszliśmy na strych, gdzie stały nasze pierwsze rowery – REKSIO I SMYK :), na których ganialiśmy będąc nieco starszymi od Dominika. Myślę, że niedługo będzie trzeba je nieco odrestaurować i mały będzie mógł na nich śmigać!
Jest to mój ostatni wpis w roku 2013, dlatego też chciałbym wam życzyć jak najlepszego roku 2014, przede wszystkim dużo dużo zdrowia i pieniędzy, jak najwięcej spełnionych marzeń i przebytych kilometrów i jak najmniej przebitych opon, jak najwięcej miłych ludzi i przygód na swoich trasach i jak najmniej awarii sprzętu. Do zobaczenia w 2014 roku! 🙂
3 Komentarzy
Łukasz - Rowerowe Porady
Ha, ja miałem małego, żółtego Reksia 🙂 Do dziś go pamiętam i być może znalazłbym go u dziadka w garażu :]
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
rowerowawa
Ja miałem reksia 🙂 A na smyku poginał mój brat.
Rowerki opisałem na blogu.
Monika Turemka
Bielsk Podl. to też moja trasa na wyprawki 🙂 A co do „reksia” to również miałam swojego w spadku po bracie 😀